Nocne pociągi są do zniesienia pod warunkiem, że ma się wagon sypialny. Szczególnie, kiedy jesteś osobą, która wyspać się i lubi, i musi :D
Gdynia o 5 rano przywitała nas lekkim deszczem, szarym niebem, trolejbusami jeżdżacymi we wszyskie strony i pozamykanymi budkami z jedzeniem- nawet tymi przy dworcu. Z braku lepszego zajęcia, poszliśmy więc w stornę portu, do nazywającego się dostojnie, a wyglądającego bardzo licho "nabrzeża prezydenckiego" gdzie miał cumować nasz statek.
Szokiem było dla mnie zobaczenie po raz pierwszy żaglowca, na którym miałam spędzić 5 kolejnych dni. Statek wyglądał cudownie! Długi na 50 metrów, z dwoma wysokimi żaglami, mnóstwem lin i sznurków. Od razu odechciało mi się spać :) Jednak z wejściem na pokład musiałam trochę poczekać, było wcześnie rano i wszyscy jeszcze drzemali.
Po jakimś czasie, paru herbatach z automatu koło Akwarium Gdyńskiego i śniadaniowych tostach nadszedł czas, żeby w końcu wejść na pokład. Zaraz na wstępie okazało się, że z powodu brzydkiej pogody wypłyniemy dopiero na następny dzień. Czekał więc nas cały dzień w Gdyni.